Czy fajerwerki są szkodliwe dla zwierząt?
MIT: Psy panicznie boją się fajerwerków
To największy mit z jakim spotykamy się praktycznie codziennie. W obiegowej opinii panuje trend pod tytułem "Nie strzelam bo kocham zwierzęta". Próbując wpisać w internecie hasło psy i fajerwerki, spotkamy się z tysiącem informacji o tym jak psy panicznie boją się fajerwerków okraszone coraz o straszniejszymi historiami a każda wygląda jak kalka poprzedniej...
Prawda jest jednak zupełnie inna. To fakt, że istnieją psy, które źle znoszą hałas tak jak i istnieją psy, które nie jedzą mięsa lub nie szczekają. W przyrodzie nic nie jest czarne ani białe. Psy, tak jak ludzie, mają swoje upodobania, rzeczy które lubią jak i rzeczy których nie lubią. Znajomy weterynarz opowiadał nam kiedyś o psie, który panicznie bał się jazdy windą i przez to jego właściciel musiał codziennie wchodzić i schodzić z nim na spacery z 10 piętra. Chociaż z pewnością wpłynęło to na zdrowie właściciela i psa, to jednak przesadą byłoby stwierdzenie, że wszystkie psy cierpią na klaustrofobię.
Podobnie sprawa się ma z fajerwerkami. Po wpisaniu w serwisie www.youtube.pl hasła: dog loves fireworks (pies kocha fajerwerki), pojawi się setka filmów pokazujących psy, które fajerwerki po prostu uwielbiają. Nie wierzycie? Kliknijcie na któryś z poniższych linków a sami się przekonacie: 1 2 3 4 5 6 7 . To oczywiście tylko kilka pierwszych przykładów pokazujących, że nie wszystkie psy boją się wystrzałów fajerwerków a jest ich znacznie więcej.
Ale przecież tyle psów ląduje po sylwestrze w schroniskach ...
Przeciwnicy fajerwerków bardzo często posługują się argumentem miłości do zwierząt bo jest to bardzo prosta manipulacja na pierwotnych uczuciach. Nie oszukujmy się, ale kto z nas nie kocha zwierząt i nie dba o ich dobro? No właśnie. Nic nas tak nie rozczula jak szczeniaczki i małe kotki a dodajmy jeszcze do tego biedne i cierpiące pieski a obraz w naszej głowie rodzi się sam: "Kochasz zwierzęta? nie strzelaj!".
W okolicy sylwestra pojawiają się coraz to nowe apele mówiące o tym ile przerażonych zwierząt trafia w tych dniach do schronisk z powodu paniki wywołanej fajerwerkami.
Pokusiliśmy się o sprawdzenie statystyk kilkunastu schronisk w Polsce, które prowadzą jawną politykę informacyjną z ilością przyjęć w poszczególnych miesiącach w roku.
Poniżej przedstawiamy dane z dwóch schronisk (pełne dane do wglądu po kliknięciu na nazwę schroniska):
Z powyższej tabeli możemy wyczytać, że w okresie Grudzień/Styczeń nie ma żadnej zwiększonej ilości w przyjęciu zwierząt. Ilość odnotowanych przyjęć jest wręcz o wiele mniejsza aniżeli w innych miesiącach. Na zauważenie zasługuje bardzo smutny fakt, że najwięcej zwierząt trafia do schronisk niestety w okresie letnim czyli wtedy gdy wyjeżdżamy na wakacje a zapewnienie opieki naszym pupilom staje się problematyczne.
Chociaż Schronisko Na Paluchu jest jednym z najbardziej znanych schronisk w Polsce, to statystyki mniej więcej wyglądają wszędzie tak samo. Poniżej przykład mniejszego Schroniska w Gdańsku.
Przeglądając długą listę bardzo szczegółowych statystyk, należy zwrócić uwagę na dwie: statystki przyjęć oraz statystyki interwencji.
Z obu tabel wynika jasno, że zarówno ani w grudniu ani w styczniu, nie odnotowano zwiększonej ilości ani interwencji ani rotacji zwierząt w schronisku. I w tym wypadku jednoznacznie uwidacznia się fakt, że największa ilość zwierzą trafia do schronisk właśnie w okresie wakacyjnym.
Gdzie leży prawdziwy problem?
Gołym okiem widać, że powszechnie lansowana w mediach i mediach społecznościowych teza o masowych ucieczkach, okaleczeniach i zgonach zwierząt domowych spowodowanych fajerwerkami jest wprost wyssana z palca. Nie znajdziemy o niej żadnych informacji ani na stronach schronisk ani w klinikach weterynaryjnych ani w żadnych oficjalnych instytucjach takich jak Policja lub Straż Miejska.
W jednym z wywiadów w gazecie znaleźliśmy natomiast taki apel:
"Przerażony pies ucieka na oślep nawet ponad 30 km. I często już się nie odnajduje, nie wraca do domu. W tym czasie też jest więcej przypadków, kiedy zwierzęta wpadają pod samochody albo konają gdzieś w polach czy lasach wycieńczone i głodne. Apelujemy do wszystkich, którym choć trochę leży na sercu los zwierząt, by zastanowili się nad decyzją o odpalaniu fajerwerków."
Chcielibyśmy zadać do powyższego apelu tylko jedno pytanie. Jakim sposobem te psy i zwierzęta, które boją się fajerwerków uciekają z zamkniętych domów i mieszkań? Czy gdziekolwiek odnotowano przerażone zwierze wybijające okno w panice podczas pokazu fajerwerków? Oczywiście, że nie. Jeśli jakiekolwiek zwierze ucieka na oślep to znaczy, że musiało byś trzymane na podwórku. Zadajmy sobie w takim razie pytanie: jaki odpowiedzialny właściciel trzyma swoje zwierzę na podwórku w zimie, gdzie temperatury potrafią sięgać -20 stopni? W szczególności jaki odpowiedzialny właściciel trzyma swojego psa na podwórku w sylwestra, jeśli wie, że jego zwierzę może się bać?
Fajerwerki a zwierzęta - jak znaleźć kompromis?
Należy pamiętać, że dla naszych małych przyjaciół prawdziwym zagrożeniem w sylwestra nie są ani imprezy masowe z głośną muzyką ani też pokazy fajerwerków. Tym, co może powodować dla zwierząt traumę to ludzie po alkoholu, nie używający fajerwerków zgodnie z przeznaczeniem i z instrukcją obsługi. To bezmyślne dzieci pozostawiane bez opieki dorosłych, rzucające petardami w nasze zwierzęta. Nic dziwnego, że po takiej "przygodzie" nasze psy po latach boją się fajerwerków. Pamiętajmy również, że takie zachowania są karalne i należy je zgłaszać odpowiednim służbom a sprawcy grozi nawet do kilku lat więzienia.
Jednocześnie zachęcamy do wzięcia udziału w akcji stworzonej przez Fundacja Rozwoju i Edukacji Pirotechnicznej wraz z Karmimy Psiaki. Zapoznajcie się z zasadami zadbania o swoich czworonożnych członków rodziny w okresie sylwestrowym. Cała kwota ze sprzedaży plakatów informacyjnych przekazana jest na rzecz akcji Karmimy Psiaki. Szczegóły i plakat dostępne -> tutaj.
(Plakaty dostępne są również stacjonarnie w naszej hurtowni oraz istnieje możliwości zamówienia ich wraz z zamówieniem ze sklepu internetowego.)
MIT: Fajerwerki są szkodliwe dla dzikich zwierząt
Najczęstszym przykładem przytaczanym na poparcie tego mitu jest stwierdzenie, że hałas i błysk wybuchających fajerwerków powodują panikę wśród ptactwa, w wyniku której rozbijają się o budynki, mosty, kable elektryczne i tym podobne.
Do postawienia takiej tezy skłonić mogła Holenderska publikacja „Birds flee en mass from New Year’s Eve fireworks” wydana w 2011 roku. Od tamtej pory stała się ona orężem walki ekologów przeciwko fajerwerkom i rozpoczęła lawinę spekulacji.
W przeprowadzonym badaniu w Holenderskim mieście Utrecht podczas pokazu Sylwestrowego, zaobserwowano, że podczas rozpoczęcia pokazu, ptaki masowo wzbiły się z drzew i zaczęły krążyć nad ziemią. Żadnych ciał nie znaleziono. Nie przeszkodziło to jednak przeciwnikom fajerwerków do stworzenia narracji, w której przerażone ptactwo ginie w panice.
Zawód: sokolnik
Ile wspólnego ma to z rzeczywistością może pokazać fakt, że każde (!) lotnisko na świecie zatrudnia na etacie Sokolników, którzy zajmują się tylko i wyłączni przepędzaniem dzikich zwierząt i ptactwa z terenu lotniska (ptaki wlatując do silników powodują wypadki samolotów). Jaki związek ma to z fajerwerkami? Otóż to bardzo proste, mianowicie startujące co kilka minut samoloty na lotniskach wytwarzają dźwięk na poziomie 120dB-130dB.
Maksymalne natężenie dźwięku dopuszczalne w ładunkach pirotechnicznych to 120dB, jednakże średni poziom głośności fajerwerków i pokazów pirotechnicznych to około 70dB-90dB.
Poziomy dźwięku wytwarzane przez fajerwerki są bardzo skrupulatnie badane przez jednostki certyfikujące i atestujące przed wprowadzeniem ich do sprzedaży.
Wypadało by zadać w takim razie jedno podstawowe pytanie:
Skoro dzikie zwierzęta oraz ptaki żyją i latają na lotniskach w otoczeniu całodobowego hałasu na poziomie 130dB i należy je wręcz ciągle przepędzać, to jakim cudem miałyby umierać w panice z powodu kilkuminutowych pokazów pirotechnicznych?
Polecamy przeczytanie artykułu o sokolnikach z Warszawskie Okęcia dostępny -> tutaj.
Bez pirotechniki nie ma rolnictwa
Każdy kto mieszka na wsi i zajmuje się rolnictwem wie, jakie szkody dla upraw powodują dziko żyjące zwierzęta i ptactwo. Od dziesiątek lat, największymi odbiorcami petard są właśnie rolnicy i sadownicy. To dzięki petardom i hukerom (sznury petard) rolnicy ratują swoje uprawy przed zjedzeniem w całości przez dziki, kruki i inne. Jednak gdyby zapytać ludzi pracujących na roli czy wystarczy użycie jednorazowo petardy by huk przepędził dzikie zwierze raz na zawsze, to odpowiedź będzie brzmiała: nie. Co więcej rolnicy muszą się wykazać nie lada sprytem by pozbyć się plądrujących uprawy zwierząt, ponieważ jak sami mówią, zwierzęta bardzo szybko przyzwyczajają się do huku i nic sobie z niego nie robią.
W bardzo dużych gospodarstwa rolnych stosowane są wręcz armatki hukowe służące do przepędzania dzikiej zwierzyny. Armatki takie generują co kilka minut (!) wystrzały o głośności od 100dB do aż 130dB (Fajerwerki to maksymalnie 120dB) i jak sami sadownicy i rolnicy mówią do tego hałasu zwierzęta również bardzo szybko się przyzwyczajają i z powrotem nachodzą gospodarstwa niszcząc uprawy.
Bieszczadzkie niedźwiedzie
Jako podsumowanie chcielibyśmy opisać historię, która nie obiegła dużym echem w mediach a naszym zdaniem powinna bo pokazuje jaki wpływ na dzikie zwierzęta tak na prawdę ma pirotechnika - okiem specjalistów.
We wrześniu 2019 roku wójt gminy Solina zwrócił się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska (RDOŚ) o pozwolenie na płoszenie niedźwiedzi, które wyrządzają bardzo duże szkody w obrębie zabudować i pasiek. RDOŚ pozwolenie takie wydał i od końca września w Bieszczadach płoszone są niedźwiedzie przy pomocy armatek hukowych, amunicji gumowej oraz właśnie petard.
"– Niedźwiedzie wchodziły na posesje mieszkańców, niszczyły ule i pasieki. To wójt odpowiada za bezpieczeństwo mieszkańców, dlatego wystąpiłem do Dyrekcji Ochrony Środowiska o zgodę na przepłoszenie zwierząt. Teraz są to niedźwiedzie, natomiast rok temu otrzymaliśmy zgodę na płoszenie wilków, Podchodziły blisko terenów zabudowanych, grzebały w śmietnikach i zakłócały spokój mieszkańców – mówi Adam Piątkowski, wójt gminy Solina.
Płoszenie nie zaszkodzi niedźwiedzio
Łukasz Lis, rzecznik RDOŚ, zapewnia, że Fundacja "Bieszczadziki" posiada niezbędną wiedzę i doświadczenie w płoszeniu zwierząt. Akcja przepłoszenia ma charakter prewencyjny. Działania mają zapewnić ograniczenie szkód i bezpieczeństwo mieszkańcom. Płoszenie nie wyrządza krzywdy niedźwiedziom, co więcej – pomaga zwierzętom, które dość szybko ulegają synantropizacji. To proces przystosowania gatunków roślin i zwierząt do warunków w środowisku silnie przekształconym przez człowieka. – Wniosek o przeprowadzenie przepłoszenia wpłynął do nas 29 lipca 2019 r. Uzasadnieniem do wydania pozwolenia były przede wszystkim liczne szkody w pasiekach wyrządzone przez niedźwiedzie. W przeciągu miesiąca pszczelarze ponieśli straty na ponad 50 tys. zł. Nie jesteśmy w stanie określić, czy był to jeden, czy może dwa osobniki – informuje Łukasz Lis."
(link do pełnego artykułu)
A na zdjęciu poniżej wita się z Wami jeden z naszych psów, Sookie, która od ponad 7 lat jeździ z nami na wszystkie pokazy pirotechniczne i dzielnie pomaga nam na placu. Na zdjęciu podczas Festiwalu Ełk Ogień i Woda :)